Hobbit: Bitwa Pięciu Armii

18:00


Tak to często bywa, plany planami, a rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej. Jeszcze nie tak dawno myśląc o wypadzie do kina dla odrobiny relaksu planowałam wybrać się na ostatnią część Igrzysk Śmierci. Niestety wizyta w szpitalu Kubulka, a co za tym idzie i moja, spowodowały, że musiałam to odłożyć. Takim oto sposobem na ekrany kin zdążył wejść kolejny z filmów, który znajdował się na mojej liście must see, którym jest ostatnia część Hobbita. W przypadku filmów kręconych prze Peter'a Jackson'a nie wyobrażam sobie oglądania ich na małym domowym ekranie, są one tak tworzone, że aż się prosi żeby chociaż raz obejrzeć je na wielkim ekranie. W związku z tym jak już udało mi się wygospodarować trochę wolnego czasu zdecydowaliśmy się wybrać jednak film, który sprawi przyjemność zarówno mi jak i mojemu mężusiowi.

Mimo, że Hobbit: Bitwa Pięciu Armii nie należy do najkrótszych filmów, bo trwa 2 i pół godziny, czas szybko nam zleciał. Niespostrzeżenie opowieść Bilbo Baginsa dobiegła końca. Niegdyś niezbyt odważny domator, udowodnił że każdy może się zmienić i stał się walecznym wędrowcą, który niejednokrotnie wyciągnął swoich towarzyszy podróży z opresji. Mimo, że tak jak wcześniej wspomniałam czas spędzony w kinie minął nam stosunkowo szybko, z przykrością muszę stwierdzić, że ostatnia część Hobbita wg mnie jest najsłabsza. Jak można się domyślić po tytule, skupiono się w niej przede wszystkim na bitwie o ziemie i bogactwa niegdyś należące do krasnoludów.  Oprócz scen batalistycznych, pojawił się wątek psychologiczny w którym można było zobaczyć jak władza i bogactwa potrafią zawładnąć umysłem każdego, nawet krasnoluda, który stał się chciwym i zarozumiałym władcą, nie liczącym się z nikim. Nie obyło się również bez wątku miłosnego, taki mały trójkącik, książę elfów zakochał się w jednej z podwładnych, natomiast ona obdarzyła uczuciem jednego z krasnoludów. Ten nieco naciągany infantylny wątek napisany specjalnie z myślą o filmie, pewnie został stworzony pod żeńską część widzów, jednak z przykrością muszę stwierdzić, że Peter Jackson uznał płeć piękną za na tyle niewymagającą, że zadowoli się taką banalną historyjką. Suma sumarum film przynosi pewien niedosyt. Od ostatniej części serii oczekuje się pewnego rodzaju podsumowania, którego wg mnie tutaj brakuje. Widzimy jakim wynikiem kończy się bitwa, jednakże nie dowiadujemy się co ona przynosi zwycięzcom. 

Mimo, iż uważam, że jest to najsłabsza część, to wg mnie osoby które już wcześniej widziały dwie wcześniejsze, powinny wybrać się do kina, aby wyrobić sobie własne zdanie.




Podobne posty

2 komentarze

  1. Ja też uważam, ze ta część była najsłabsza, szczerze powiedziawszy trochę się zawiodłam..

    OdpowiedzUsuń

Cieszymy się z Twoich odwiedzin w naszym małym wirtualnym świecie.
Mamy nadzieję, że spodobało Ci się to co w nim znalazłeś.
Zachęcamy do dyskusji w komentarzach pod postem.
Każda wypowiedź jest dla nas bardzo cenna.
Życzymy Ci udanego dnia pełnego uśmiechu :)